Po sukcesie "Smakosza" w 2001 roku, Victor Salva bardzo szybko nakręcił sequel tego obrazu. Trzymał się przy tym typowej zasady dla większości kontynuacji: „wszystkiego ma być więcej”. I taki jest właśnie "Smakosz 2". Więcej tutaj bohaterów, więcej akcji, i więcej samego potwora, którego widzimy praktycznie już od pierwszych minut filmu. I nie ma co się dziwić takiemu zagraniu, bo wygląd potwora poznaliśmy w zakończeniu jedynki i nadmierne ukrywanie go w cieniu tym razem byłoby bez sensu. Szkoda jedynie, że Salva nie ustrzegł się już idiotyzmów i zdarzają się tu takie "smaczki" jak odrastająca głowa, żaba skacząca po polu, czy cheerleaderka mająca wizje.
Film składa się z dwóch gładko przeplatających się wątków. Pierwszy to historia ojca, któremu monstrum porwało syna i który teraz poszukuje potwora by się zemścić. Drugi - który przez trailer wydawał mi się być głównym tematem filmu - pokazuje grupkę młodzieży wracającej autobusem z wygranego meczu, na którą zapoluje Smakosz. Dzięki temu, że większość filmu rozgrywa się na małej powierzchni. akcja trochę się zagęszcza i przez seans towarzyszy nam całkiem spore napięcie. Podobnie jak w jedynce także i ten obraz nie jest przesadnie krwawy ani makabryczny, a nawet ilość ofiar jaka w nim pada nie jest nadmiernie wielka. Samemu filmowi bliżej natomiast do thrillera czy dreszczowca, niż horroru. Ale i tak całkiem pozytywnie się go ogląda.
6/10