To żaden spojler, a po prostu próba oszczędzenia wam czasu, który poświęcilibyście na ten film.
Otóż ktoś ucina dzieciom dłonie, numeruje je i wrzuca do kanałów. Po pół godziny bezsensownej
gadaniny i scen, które można by skrócić do jednej, dowiadujemy się, że w pewnym szpitalu jest
dzieciak z doszytymi dłońmi. W przeciągu następnych pół godziny oglądamy mnóstwo
niepotrzebnych i nic nie wnoszących scen (jak aresztowanie w firmie sprzedającej lody). Ostatnie
kilkanaście minut to typowe amerykańskie spartaczenie filmu z jako takim potencjałem. W pół
minuty dowiadujemy się, że właśnie straciliśmy ponad godzinę na oglądanie dziadostwa.